"Raz wybrawszy codziennie wybierać muszę"
Jerzy Liebert
Zgodnie z zapowiedzią chciałbym się zastanowić nad specyficzną formą dramatu, czyli tragedią. Tragedia zawsze wiąże się z czymś katastrofalnym, z jakimś nieszczęściem. Tischner w Filozofii Dramatu, mówi że tragedia jest wtedy kiedy zło zwycięża dobro. Wynika z tego osadzenie dramatu każdego człowieka na poziomie etycznym. Gdzie jest dobro i zło, tam też pojawiają się wartości, tam jest drugi człowiek i konkretne wybory.
Kiedy się zastanawiam nad tragedią w kontekście filozofii dramatu myślę, że to zwycięstwo zła nad dobrem jest wtórne. Że tak naprawdę tragedia zaczyna się wcześniej....
Wybory i wartościowanie - wydaje mi się - posiadają wtórny charakter. W takim razie co jest bardziej pierwotne?....
Są takie sytuacje, gdzie człowiek budzi się rano i ma poważne problemy z tym żeby wstać i iść do zajęć dnia codziennego, takich jak praca, uczelnia itp. itd. Ba! Są gorsze sytuację wstaje i zastanawia się po co żyje, i czy nie lepiej by było gdyby się nie obudził... Dlaczego ludzie popełniają samobójstwa? Dlaczego jedne wydarzenia uskrzydlają niektórych, a innych dołują? Dlaczego jedni odnoszą sukces a inni nie? W czym może tkwić jakaś tajemnica szczęścia (jeśli takowa w ogóle istnieje)?
Dziś wydaje mi się, że Filozofię Dramatu widziałbym z innej strony nie jako dramat religijno-etyczny, ale jako dramat najpierw egzystencjalny. To jest przede wszystkim pierwszy dramat z jakim się stykam każdego dnia, dramat mojej egzystencji. Jest to dramat egzystencjalny w tym najprostszym i najbardziej namacalnym wymiarze, nudnej pracy albo całkowitym jej braku, braku pieniędzy albo ich niedostatku... Problemów z rodziną, albo braku rodziny. Można nie odczuwać takich problemów, bo świetnie się zarabia i ma się nawet ciekawą pracę, rodzinę ale... i tak się jest na równi pochyłem ku tragedii... bo kiedy dramat egzystencjalny staje się tragedią egzystencjalną...?
Tragedia jest wtedy, kiedy bezsens zabija sens. To jest tragedia. Powiem więcej, odważę się powiedzieć więcej a wręcz podważyć słowa Tischnera - który mówił - że tak naprawdę dramatem, w pełni tego słowa znaczeniu jest spotkanie człowieka z Bogiem. Owszem pewno tak jest. Ale wydaje mi się, że przede wszystkim dramatem jest -i to powinno nazywać się sensu stricto dramatem - spotkanie człowieka z samym sobą. Gdzie sens i bezsens w ludzkiej głowie ciągle toczą walkę, która może zakończyć się życiem lub śmiercią. Dopiero później jest dobro i zło i wszystko inne... Sens nawet najgorsze sytuacje w życiu potrafi rozświetlić...
Owocnych przemyśleń