wtorek, 25 grudnia 2012

Odyseja

Cogito ergo sum
Kartezjusz




Człowiek jako uwikłany w istnienie, bardzo szybko może się zagubić. Cały czas każdy z nas jest otaczany poprzez różnorakie elementy, które mają ułatwiać życie. Życie, które przede wszystkim ma być pragmatyczne. Wszystko musi być na miejscu, najlepiej bez wychodzenia z domu i przy pomocy jednego kliknięcia. Powstaje więc pytanie o to kim człowiek jest w  świecie "ułatwień"?

Jak wielokrotnie już o tym wspominałem, życie ludzkie to dramat egzystencjalny rozpięty pomiędzy pragnieniami, namiętnościami i prozaicznymi - wydawać by się mogło czynnościami. Pomiędzy pytaniem o nieskończoność i nieśmiertelność a codzienność. Pomiędzy pytaniem o śmierć i życie, błogosławieństwo i przekleństwo ludzkiego losu. Cały czas oscylując wokół swoistego rdzenia jakim jest sens egzystencji.

Jak bumerang więc wraca pytanie: kim jest człowiek? Ale nie jako taki, ale w konkretnej sytuacji dramatycznej, scenie z "ułatwieniami" w roli głównej...

Dla mnie jest on Odyseuszem, którego Itaką jest własna tożsamość.

Ów współczesny Odyseusz w świecie "ułatwień", ma chyba trudniejszą drogę do przebycia niż ten spod Troi. Dzisiejsza odysjeja wymaga od nas wyciszenia i zastanowienia, nad własnym losem. Rzeczywistość nie sprzyja temu stanu rzeczy, gdyż "ułatwienia", które są ciągle obok i przy, nie pomagają w skupieniu uwagi.

Ciągle dostaje maile czy to od znajomych czy z różnego rodzaju sklepów, zaproszenia, powiadomienia na Facebooku, wiadomości na Gtalk, sms-y i inne. Cieszę się, że są ale niejednokrotnie są syrenami, Polifemem i Kalipso, którzy to ciągle odciągają mnie ode mnie samego. Dzieje się tak dlatego, że odrywanie własnej tożsamości, sensu egzystencji nie jest łatwe. Muszę stanąć nagi przed samym sobą i zapytać: co dalej, czy jestem szczęśliwy i kim jestem...

Mógłbym pisać dużo na temat tożsamości, ale nie chodzi o wyznaczanie kursu na kolejną wyspę syren czy pchanie w objęcia Kalipso, chodzi o Itakę... A każdy ma swoją Itakę do której dotrzeć może tylko w ciszy i spokoju swojego serca, zastanawiając się nad własną egzystencją. Właśnie w taki sposób rozgrywa się kolejny wątek dramatu egzystencjalnego...

 Miłej lektury i owocnych przemyśleń

P. S.
Korzystając z faktu, że dzisiaj jest Boże Narodzenie, życzę wszystkim spokojnych i radosnych świąt.
Niech ten czas, będzie dogodnym momentem do rozpoczęcia powrotu do Itaki dla tych, którzy się zdecydują to zrobić i umocnieniem dla wszystkich którzy są już w drodze.
Pomyślnych wiatrów







niedziela, 3 czerwca 2012

Memento mori

Jak ci mam powiedzieć, czym jest śmierć,
jeśli jeszcze nie wiem, czym jest życie?
Michel Quoist

         Dramat ludzkiego istnienia ma wiele wymiarów i słów. Zawsze zastanawia mnie jakie jest ostatnie słowo, owego dramatu ludzkiej egzystencji. Gdybym zapytał o to Tischnera, pewno odpowiedziałby mi, że ostatnim słowem będzie, albo zbawienie albo potępienie. Pewno coś w tym jest, ale...

          Dramat egzystencjalny to rzeczywistość, ostatnim słowem zdaje się być w takim wypadku śmierć. W końcu całe nasze życie jest byciem ku śmierci. Ale czy śmierć faktycznie wszystko kończy? Odpowiedź wcale nie jest prosta. Śmierć w jakiś sposób kończy dramat egzystencjalny. Jednak cała reszta jest nieznanym. Różne religie i światopoglądy na różne sposoby starają się rozjaśnić i pokazać, że wraz ze śmiercią nic się nie kończy. Zapewne tak jest. Natomiast z poziomu filozofii dramatu egzystencji ludzkiej, ostatnim słowem wspomnianego dramatu jest nie śmierć jakby się mogło wydawać, ale Nieznane. Bo Nieznane następuje po śmierci.

          Żeby zaś poznać śmierć i spróbować odkryć nieznane, należy wpierw poznać życie...

poniedziałek, 12 marca 2012

Ars Quaerendi

"Jeśli chcesz zbudować okręt nie szukaj ludzi, 
którzy zrobią plany przyniosą narzędzia, porąbią drzewo, 
lecz takich, którzy mają nieodpartą chęć poznania bezgranicznego świata..."   
Antoine de Saint-Exupery



Co wyróżnia istotę człowieka? Co nas ludzi czyni wyjątkowymi? Od wieków ludzkość wciąż zadaje i zarazem odpowiada na te pytania. Podejrzewam że ilu ludzi pewno tyle będzie odpowiedzi.

 Dla mnie horyzont odpowiedzi rozpięty jest między dwoma punktami: wolnością i pragnieniem. Oba wydają się być podstawowe. Są w jakiś wyjątkowy sposób ze sobą złączone. Bo przecież pragnienie rodzi wolność, a wolność pragnienie.

Czymże zatem są: wolność i pragnienie? Zaryzykuje stwierdzenie, że wolność jest pragnieniem, a pragnienie jest wolnością.

Pojęcie wolności jest dla mnie najważniejszą ideą. Im bardziej jej szukam, zastanawiam się nad nią, tym jest coraz bardziej zagadkowa, mami mnie... Im bardziej ją studiuję, tym mniej na jej temat wiem. I tym bardziej odkrywam, że nie jestem wolny....

Co do pragnienia, jego nie trzeba definiować, przybliżać... każdy prędzej czy później je poczuł lub czuje. Wolność i pragnienie mają niepodważalny punkt wspólny, kiedy wydaje cię się, że je odnalazłeś bądź spełniłeś, płata ci psikusa... i okazuje się, że to jednak nie jest to.

Myślę, że to czym są obie te rzeczywistości, zależy od tego w jakim punkcie życia się jest, z czym się aktualnie mierzy. Dziś wolność jest tym, czym mogło się wydawać że nigdy nie będzie. Zaś wczorajsze pragnienie było tylko zachcianką, bo przecież pragnę czego innego...

Dramat ludzkiej egzystencji, jej sensu... napędzany jest z jednej strony przez wątpliwość (o czym pisałem ostatnio) z drugiej strony przez wolność i pragnienie. Nic tak nie napędza życia jak pragnienie, przez które w jakiś sposób może się wyrazić wolność, albo wolność która się wyraża w pragnieniu tego czego jeszcze nie ma...

Jedno jest pewne, sens uwidacznia się tam, gdzie wolność i pragnienie zamieniają ludzkie marzenia w rzeczywistość... jest to kolejny wymiar dramatu egzystencjalnego...

poniedziałek, 30 stycznia 2012

Ea est natura hominum

Wiara jest mozaiką złożoną z wątpliwości
Nikos Kazantzakis


Codzienność ma to do siebie, że jest zazwyczaj pełna napięć i związanych z nimi wyborów. Napięcia te dotyczą zarówno prozaicznych czynności (wstanie rano z łóżka wcześniej, żeby coś zrobić z jednej strony czy spać dłużej, itp.), sytuacji związanych z jakimiś poważniejszymi wyborami zawodowymi, moralnymi i etycznymi. Wreszcie napięcia dotyczą głębszej strefy, mojego własnego "ja". Tak na dobrą sprawę - zapewne wielu się ze mną zgodzi - te wymienione  przeze mnie napięcia, są tylko pochodnymi, tych jakie  dokonują się w moim "ja". 


Wydaje mi się, że najważniejsze napięcia jakie się dokonują w "ja", odbywają się na linii rozumu i szeroko pojętej wiary. Przez to zakorzeniają się w centrum egzystencji, między rozumem i sercem. Z jednej strony stoją między sobą nauka z drugiej wiara (nie tylko religijna). O jaką wiarę mi chodzi? Oczywiście zarówno tę religijną czyli związaną z jakimś określonym przez każdą osobę systemem wierzeń i światopoglądem. Z drugiej zaś strony wiarę w to kim chcę być i to kim jestem, w siebie.


Zacznę więc od kwestii wiary w siebie. Co to znaczy wierzyć w siebie. Sprawa ta, dotyczy najgłębszych pokładów "ja" człowieka. Rozum, czyli całe wychowanie, nauka umiejętności bez wiary w siebie, nie na wiele wydaje mi się, że się zdadzą. Z drugiej zaś strony sama wiara w siebie we własne możliwości bez przygotowania wspomnianego wcześniej jest czymś naiwnym. W każdym człowieku w różnych fazach jego życia, zarówno wiara jak i serce, chcą wieść prym. Cały czas jest jakieś napięcie. Nazwałbym to napięcie, jakimś twórczym napięciem życia. Nasuwa się od razu porównanie do dwóch sił, in i jang, które z jednej strony pozostają w jakimś twórczym napięciu, a z drugiej strony się przenikają. Tylko znów rozum i wiara nie są równoważącymi się siłami, pytanie co jest ważniejsze w życiu. Tak pojęty rozum, czy tak pojęta wiara? 


Podobnie sprawa się ma jeśli idzie o religię i codzienną egzystencję. Jak te dwie rzeczywistości oddziałują na siebie. Mówiąc egzystencja myślę o wszystkim co dają mi dzisiejsze zdobycze techniki i nauki we wszystkich jej wymiarach.  Jaka jest relacja wiary do tego wszystkiego? Czy wiara religijna jest dzisiaj komuś potrzebna?


Patrząc na wiarę i rozum powstaje pytanie: co wiarę tą religijną i tą w siebie łączy z wiedzą i tym wszystkim co mam z dóbr kultury obok siebie, i z tym co mam w moim umyślę? Przez co najpełniej przejawia się twórcze napięcie życia? 


Kiedy tak myślę o tym wydaje mi się, że dzisiaj to twórcze napięcie życia przejawia się, jako wątpliwość. To ona jest jedną z podstawowych komórek budujących moje człowieczeństwo, moje "ja". Cokolwiek bym nie zrobił, cokolwiek bym nie myślał, w cokolwiek bym nie wierzył, jakkolwiek bym nie był wykształcony to prędzej czy później pojawi się jakaś wątpliwość. Ona wystawi mój rozum, moją wiarę na próbę. Jest ogniem w którym hartuje się moje "ja". Kazantzakis mówił, że wiara jest mozaiką złożoną z wątpliwości. Ja mówię, że całe nasze życie jest mozaiką związaną z wątpliwości i ich rozwiązywania... I to dzięki wątpliwości życie ma ten urok, to coś, ten zew...

piątek, 13 stycznia 2012

ἄπειρον

Pustka daje nieskończone możliwości
Deisetz T. Suzuki

                 



















Co widzisz?

Jakie możliwości dla Ciebie się otwarły?