środa, 31 lipca 2013

παραγει γαρ το σχημα του κοσμου τουτου

"Ze szczytu najwyższej wieży twierdzy ujrzałem, 
że nie trzeba żałować ani cierpienia, 
ani śmierci, która jest powrotem na łono Boga, ani nawet żałoby. 
Bo ten, co odszedł, jeśli czcimy jego pamięć, 
jest potężniejszy i bardziej obecny od żywych."

Antoine de Saint Exupery


Historia dramatu egzystencjalnego wpisana jest w czas. Czas - jak już ostatnio o tym wspomniałem - to nic innego jak mozaika różnych historii, tworzących jeden obraz, obraz ludzkiego losu. Czas uświadamia nam podstawową prawdę o naszej egzystencji, o nas samych. Czas uświadamia nam, że przemijamy...

Czym jest przemijanie? Mówiąc językiem Heideggera, nasze bycie jest "byciem ku śmierci" (Sein-zum-Tode). Czym zatem jest przemijanie? Przemijanie to życie człowieka, bowiem rodząc się zaczynamy umierać. Patrząc w lustro każdego dnia widzimy, że przemijamy. Jest to pierwszy wymiar przemijania.

Drugi wymiar dotyczy śmierci już namacalnie, nie tylko że mamy świadomość iż nasze życie zmierza w jej kierunku. Namacalnie - to znaczy, że śmierć dotyka kogoś z naszych bliskich. W tym miejscu dokonuje się niezwykły paradoks i tajemnica, bo choć jesteśmy przecież świadomi, że wszystko zmierza do ostatniego słowa dramatu egzystencjalnego - śmierci, to nie jesteśmy w stanie tego zrozumieć i przeżyć. W tym właśnie wyraża się ów paradoks; dziwię się tym, choć dobrze o tym wiem. 

Oprócz paradoksu jest jeszcze drugi wymiar, tajemnica. Polega ona na tym, że z każdą śmiercią bliskiej osoby, umiera cząstka mnie. Dokonuje się to w dramatyczny sposób, w bólu, niesamowitej tęskoncie i rozpaczy, oskarżeniach, narzekaniach; w przenikającym cierpieniu. Ale to umieranie i cierpienie nie jest ostatnim słowem jakie niesie tajemnica. (Aczkolwiek może tak być, ból i cierpienie mogą być tak silne, że wspomniane umieranie z poziomu metafizycznego, może stać się realne -  przyjmuje postać samobójstwa)

Tajemnica przynosi powtórne narodziny. Coś musiało umrzeć, aby coś mogło się narodzić. To co się rodzi to pamięć, która oparta na wierze i nadziei daje niesamowity spokój. Bo ten, co odszedł, jeśli czcimy jego pamięć,  jest potężniejszy i bardziej obecny od żywych. (Jest to, to co Kościół nazywa świętych obcowaniem). 

Pamięć i nadzieja zaczynają nadawać sens naszemu przemijaniu i dalszej egzystencji. Tęsknota już nie jest wtedy tak straszna, staje się za to budulcem pamięci. Kiedy budzisz się rano z przerażeniem: że nie możesz przypomnieć sobie twarzy ukochanej osoby, wtedy to tęsknota wzmacnia pamięć, odbudowując ją. Zaś pamięć pełna jest nadziei, że jeszcze kiedyś się spotkamy.

                                                                                         W piętnastą rocznicę śmierci 
                                                                                           Ukochanej Cioci poświęcam
                                                                                                                               M.K.




poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Tempus fugit

"Żaden dzień się nie powtórzy, 
nie ma dwóch podobnych nocy, 
dwóch tych samych pocałunków,
dwóch jednakich spojrzeń w oczy."
Wisława Szymborska


Ludzki los rozpięty jest w przestrzeni, którą nazywamy czasem. Jest on swoistego rodzaju horyzontem w którym rozgrywa się dramat egzystencjalny. W czasie i dzięki czasowi egzystencja dzieje się. To "dzianie się" wyraża podstawową cechę czasu, mianowicie jego ciągłość. 

Ciągłość czasu dla człowieka - uczestnika dramatu egzystencjalnego - ma kluczowe znaczenie ponieważ oddziałuje na to kim jest i to kim się stanie. Czym zatem owa ciągłość jest? Jak inaczej można ją nazwać? Otóż, owa ciągłość czasu to nic innego jak historia. Zarówno ta historia pojedynczej osoby, grupy ludzi - tj. narodu, całej ludzkości, a skończywszy na historii świata. Każde zdarzenie, każde słowo, każdy gest wszystko tworzy i oddziałuje na historię, czyli na czas. Ów zaś czas niejako "tworzy" i oddziałuje na uczestnika dramatu, zarówno czy jest to jedna osoba czy cała ludzkość. Nie da się wyobrazić życia bez czasu, ani czasu bez życia.  Obie te rzeczywistości przenikają się tworząc swoistego rodzaju piękno. 

Historia, to nie tylko przeszłość, ale to przede wszystkim przyszłość, która w dziwny sposób dokonuje się w teraźniejszości dzięki przeszłości. Dlatego z jednej strony żaden dzień,  noc, pocałunek czy spojrzenie się nie powtórzą, bo minęły. Z drugiej zaś strony one ciągle trwają w tym co jest tu i teraz, w tym kim jestem, tworząc mnie czy tego chce czy nie, kierując w przyszłość. Dlatego przyszłość jest na swój tajemniczy sposób przewidywalna. 

Kim zatem jest człowiek uczestnik dramatu? Odpowiedź nie jest trudna, jest historią z jej trwaniem. Nie tylko historią partykularną ale uniwersalną, w każdym z nas przenika się historia świata z moją historią dnia codziennego. Żyje we mnie to co było i to co jest, aby tworzyć to co będzie...

Czas dramatu egzystencjalnego to nic innego jak mozaika różnych historii, tworzących jeden obraz, obraz ludzkiego losu. W ów los wpisane jest jeszcze jeden problem związany z czasem - przemijanie. Ale o tym następnym razem....

Miłej lektury