sobota, 30 kwietnia 2011

Per aspera ad astra

Bardzo lubię tą łacińską sentencję. W jasny sposób opisuje ona zagadnienie, które chce dziś poruszyć, mianowicie rozwój. 
Czym jest ten rozwój, co kryje się pod tym pojęciem?
Do tej pory mówiłem o wyznaczania celów i planowaniu, jako o pierwszym kroku urzeczywistniania marzeń i pragnień. Dziś chce powiedzieć o innym rozumieniu celu. Jak można się domyślić wszystkie dotychczasowe informacje dotyczyły bardziej życia zawodowego. Teraz zaś spojrzymy na samych siebie pod kontem marzeń, ale i rozwoju wewnętrznego. 
Wydaje mi się, że jest to ważny temat. Jak już wspominałem oczekuje się od nas na każdym kroku zaangażowania zawodowego. Jest to ważne i przynajmniej raz w tygodniu w naszym planie powinna pojawić się chwila czasu na dokształcanie związane stricte z pracą jaką wykonujemy. Ale to nie jest koniec....
Wydaje mi się, że w tym wszystkim potrzeba również czasu na własny rozwój. Warto pogłębiać swoją wiedzę ogólną, poszerzać swój intelekt. Ale intelekt to nie wszystko, jest jeszcze ciało. Bardzo ważne jest, aby troszczyć się również o kondycję fizyczną. Jak mówi przysłowie w zdrowym ciele, zdrowy duch. Pozostają jeszcze dwie płaszczyzny - obok już wymienionych (intelektualnej i fizycznej) - duchowa i emocjonalna. 
Duchowa dotyczy kwestii związanych nie tylko z religią, do przeżyć duchowych zaliczamy również szeroko pojętą sztukę. Obcowanie z dziełem czy to literackim czy muzycznym wprowadza człowieka w jakąś specyficzną przestrzeń kontemplacji i zadumy. Zwieńczeniem tego jest religia, system wierzeń czy idei (o tym szerzej w następnych postach).
Sfera emocjonalna to przede wszystkim obcowanie z innym człowiekiem, spotkanie, zawierania nowych znajomości itp.
Wszystkie te sfery (intelektualna, fizyczna, duchowa i emocjonalna) składają się na proces, który nazwałem rozwojem. Odpowiednie zintegrowanie tych płaszczyzn pozwala na większą motywację, satysfakcję i wolę walki w realizacji codziennych celów.

Podsumowanie i wskazówki
Warto teraz to wszystko co powiedziałem osadzić w konkretnej rzeczywistości.
Na początku warto robić plany tygodniowe (następny post o tym będzie). W tym planie trzeba wygospodarować na każdą z tych 4 stref odpowiednią ilość czasu. Powiem tylko tyle, że położenie silnego akcentu na jedną sferę lub dwie a nie na wszystkie sprawi, że nasz rozwój nie będzie integralny. Co może odbić się na szarą codzienność. 

Na razie tyle... miłej lektury....

piątek, 29 kwietnia 2011

Repetitio est mater studiorum

W myśl łacińskiej zasady jaka zawarta jest w tytule, małe podsumowanie plus rozwinięcie. Wiąże się ono również z sugestią jak do mnie dotarła, żeby było więcej konkretu a mniej ogółu (czyli niemalże przysłowiowego "pitolenia")

Do dzieła więc.

Kwestia planowania i celów.
Wszystko co do tej pory napisałem można streścić w następującym stwierdzeniu:
Planowanie wyrażające się w konkretnych celach jest podstawą sukcesu. (będę o tym powtarzał do znudzenia)
Nie wystarczy robić noworocznych postanowień z których później nic nie wynika.

Każde marzenie jakie chce się zrealizować,  należy rozpisać na kartce, właśnie wtedy następuje pierwszy krok w jego realizacji.

Oto kilka wskazówek jak można to robić.

Potrzebne instrumenty:
kalendarz (jeśli nie posiadasz wersji papierowej, komórka może być)
długopis
notes, plik kartek jak wolisz

Część właściwa:
Jakie jest twoje marzenie? Jakie masz cele czy to w życiu zawodowym czy rodzinnym?
Koniecznie je zapisz wielkimi drukowanymi literami!!! Może ich być kilka kilkanaście czy nawet sto wypisz je wszystkie.

Oki. Gratuluje Ci, jeśli - jak już wspomniałem - pojawiło się kilka marzeń wśród zapisów na kartce, gratuluje.  Dzięki tej banalnej czynności tj. zapisowi, stało się celem!!!

Teraz przeczytaj wszystkie cele z kartki, zastanów się i podziel je wg następujących kryteriów:  

                                              - najpierw cel lub cele długoterminowe czyli takie których realizacja zajmie ci co najmniej rok (jak najbardziej może to być cel życia, który staje się misją (o tym napiszę bardzo wiele w przyszłości, na razie tylko zaznaczam problem)).
Uwaga!!!! jeśli jednym z celów jaki sobie postawiłeś są np. twoje zarobki, czy kupno jakiejś rzeczy niech to będzie cel długoterminowy, umieszczenie tego w krótkim czasie daje mniejsze prawdopodobieństwo wykonania tego celu, a to wpływa mocno na morale i dalszą chęć walki,

                                              - następnie cele krótkoterminowe czyli takie które musisz zrobić np. za tydzień, miesiąc, kwartał, czy też jutro.

O.K. weź nową kartkę  i narysuj tabelę z 3 kolumnami i 3 wierszami. Tabela powinna być duża na całą stronę.
Pierwszy wiersz w pierwszej kolumnie jest pusty, przechodzimy do pierwszego wiersza w drugiej kolumnie i piszemy słowo PILNE, a w trzeciej kolumnie tego samego wiersza piszemy NIEPILNE. Wracamy do pierwszej kolumny. Jak już mówiłem pierwszy wiersz jest pusty. Przechodzimy w pierwszej kolumnie do drugiego wiersza i piszemy w nim WAŻNE, w następnym wierszy tejże kolumny piszemy NIEWAŻNE.
Powinniśmy otrzymać taki widok:
                                   PILNE      |      NIEPILNE
        WAŻNE     |                        |
NIEWAŻNE      |                         |

Wszystkie cele krótkoterminowe należy przemyśleć i wpisać w tą tabelkę. Po wypełnieniu tabelki pojawia się obraz rzeczy do zrobienia. Na początku pewno będzie królować ćwiartka pierwsza. Czyli będzie w niej wiele rzeczy, które notabene miały być zrobione na "wczoraj". Od nich należy zacząć. W jaki sposób?
Otóż, zasada jest taka zawsze zaczyna się od najtrudniejszych rzeczy!!!! 
            Mała dygresja
większość ludzi robi odwrotnie zaczyna od prostych rzeczy wmawiając sobie, że najpierw zrobi proste a później trudne. Prawda jest taka, że trudnych już nie robi, bo albo jest zmęczona, albo coś i odsuwają się one jak widmo, które coraz bardziej straszy. Koniec końców czasem takich rzeczy w ogóle nie zrobimy

Jeśli w pierwszej ćwiartce jest dużo tych rzeczy do zrobienia to wybieramy te najtrudniejsze i najbardziej czasochłonne na początek.

Ciekawostka a zarazem ćwiczenie
Zrób sobie taką tabelkę i przeanalizuj to co robiłeś przez ostatni tydzień. Jeśli okazało się najwięcej rzeczy było w ćwiartce drugiej czyli ważne-niepilne, gratuluje Ci. Nie musisz czytać tego bloga nie jest on dla Ciebie, raczej to ty powinieneś go pisać. Kiedy ja zrobiłem sobie ten test po raz pierwszy królowały u mnie pierwsza i trzecia ćwiartka. Dowiedziałem się, że moim życiem nie rządzę ja, ale chaos i nic nie osiągnę.

Oki po tych dygresjach i ciekawostkach wracamy do planowania.
Każdy cel po określeniu jego stopnia ważności i pilności, należy o ile jest taka potrzeba rozpisać na poszczególne kroki. Zasada ta dotyczy celów długoterminowych.  Dzięki rozpisaniu głównego celu na małe kroczki, staje się on bardziej dostępny i możliwy do zrealizowania.

Reszta w następnym poście
miłego czytania
 

niedziela, 24 kwietnia 2011

Sukces i jego alchemia?

Powstaje pytanie czy o sukcesie można mówić w kategoriach magicznej alchemii?
Jestem przekonany na sto procent, że nie.
Alchemia wiąże się z czymś nie realnym z fantasmagorycznymi poszukiwaniami kamienia filozoficznego, którego nie ma.
Sukces nie jest alchemią jest pracą, ciężką pracą. Owszem ma coś wspólnego z alchemią, ale nią nie jest. Sukces u początku jest marzeniem podobnie jak alchemia, odróżnia je to, że dzięki ciężkiej pracy jesteśmy w stanie wprowadzić w życie to o czym marzymy. Natomiast mówiąc alchemia nie.....
Co to jest sukces?
Słowo to ma wiele imion, ilu pewno ludzi tyle pojawiłoby się definicji.
Dla mnie na pewno sukces to realizacja celów i zamierzeń, które sobie świadomie dozujemy i stopniujemy w czasie. Wszystko po to, aby marzenie stało się w pewnym momencie czasu x, konkretną rzeczywistością a nie tylko marą senną.
Żeby tak było to trzeba planować swój czas i wykorzystywać go w 100%.
Warto się przyglądnąć temu, jak jest on wykorzystywany. Najlepsze wykorzystanie go to zaplanowanie poprzedniego dnia listy rzeczy, które chce się zrobić.
Od razu mała sugestia nie należy dnia planować na początku na zasadzie:
7.00 - pobudka
7.10 - 7.30 śniadanie
7.30 - 7.45 jakaś tam rzecz
7.45 - 9.00 jakaś inna
Taki sposób planowania wg mnie nie jest dobry po prowadzi do paranoi, najważniejszą rzeczą jest, przynajmniej tak mi się wydaje, zaplanowanie określonego "skutku" (w tym momencie jest to dla mnie najlepsze określenie, na stan który chce opisać)
Co to znaczy "skutku"?
Otóż, chce przeczytać jeden rozdział książki Y i chce to zacząć o godz. 9.00; następnie jak to uda mi się zrobić chce odpocząć i "przetrawić" ją słuchając mojej ulubionej muzyki, lub np. poleniuchować przez 30 min, następnie rzecz x i z i coś jeszcze.
Tutaj również mała sugestia spotkałem się z wieloma sugestiami w wielu pozycjach, które traktowały o planowaniu i wykorzystywaniu czasu, aby (uwaga ważne!!!) zapisywać w następujący sposób:

jeśli np. chce zarabiać 10 tyś zł za rok tj. 24.04.2012 to w swoim planie piszę: zarabiam 10 tyś zł, jest tak dlatego że codziennie robię to i to (wykonuje tyle i tyle (oczywiście konkretna liczba musi paść) telefonów do kontrahentów ma tyle i tyle spotkań) dlaczego tak? Jak się uważa, za wszelkie twórcze siły w naszym życiu odpowiada podświadomość, dla której nie istnieje przyszłość lecz teraźniejszość. Zabieg takiego planowania związany jest z jakimś specyficznym kodowaniem podświadomości, która - wg pisarzy motywacyjnych np. Murphy'ego - wpływa na świadomość niejako programując ją.
Zakończę na tym etapie te rozważania i sugestię, aby spokojnie mogły zostać przemyślane i małymi kroczkami wprowadzane w życie.

Reasumując:
Warto zastanowić się nad wykorzystaniem czasu i zrobić małe doświadczenie jeśli do tej pory nie planowało się go zaplanować dzień wcześniej zadania jakie chcę zrobić. Okaże się wtedy, że planując czas mamy go coraz więcej.
Kolejna rzecz wiąże się z zapisywaniem celów. Podałem sposoby z jakimi w wielu książkach się spotkałem. Nie wiem czy to dobry sposób. Dla mnie najważniejsze jest to, żeby zapisywać cele w taki sposób żeby się z nich wywiązywać i żeby realizacja ich była czystą przyjemnością.

Na koniec jeszcze nie raz będę poszerzał kwestię czasu i planowania, stale dokładając nowe elementy, które dla mnie wydają się ważne.

czwartek, 21 kwietnia 2011

Wziąć życie we własne ręce

Żeby być szczęśliwym i odnosić sukcesy...... trzeba "wziąć się z życiem za bary".
Po pierwsze: jak ja, ze sobą samym nic nie zrobię, to choćby nie wiadomo co się działo, nic się nie zmieni. 
Po drugie: jasne cele, marzenia (nie trzeba bać się tego słowa, ktoś kiedyś powiedział, że człowiek, który przestaje marzyć umiera)
Po trzecie: plan.
Wiem, każdy o tym wie, ale... właśnie najprostsze rzeczy są najtrudniejsze do dostrzeżenia, dlatego przypominam.
Wszystkie te elementy składają się na jeden tzn. "wzięcie życia we własne ręce".
Ale po kolei.
Marzenia są nieodzowną częścią życia każdego człowieka. Mogą być różne, mówią o tym co byśmy chcieli mieć lub kim chcielibyśmy być. Powstaje pytanie: ile marzeń się spełnia? hm... i tu zaczyna być nieraz problem. Bo marzę i marzę i nic.... Dlaczego?     
Z samego marzenia nic nie urośnie, to tak jakby mieć ziarno w dłoni, trzymać je i czekać, aż wyrośnie. A tu lipa.. bo nigdy nie wyrośnie bez ziemi i wody, 
Trywialny przykład, ale pokazuje istotę problemu w niesamowity sposób. 
Samo marzenie bez zaangażowania z góry jest skazane na porażkę. Jakiego potrzeba zaangażowania?
Otóż, najważniejsza rzecz: 
co muszę zrobić, żeby je osiągnąć? (od razu powiedzmy sobie szczerze mówimy o rzeczach, które mogą się zdarzyć a nie o jakiś magicznych tęsknotach)
To pytanie automatycznie wskazuje na kwestię planowania. Marzenie jest tą siłą napędową, która uruchamia machinę planowania i działania. To wszystko sprawia, że marzenie przestaje nim być tylko marzeniem, a staje się celem. Cel zaś wymaga planu, czyli cyklu konkretnych czynności dzięki, którym osiągnę to co chcę. 
Cel i plan to tak naprawdę tylko wierzchołek góry lodowej. Najważniejsze jest działanie.
Wielokrotnie ono będzie weryfikowało plan, nieraz powodując jego zmianę, 
Największym zagrożeniem dla działania jest własne nie przekonanie, że się uda. Kiedy zaczyna się tracić wiarę w te możliwości wszystko odpływa. To jest najtrudniejsza rzecz....ale do zrobienia. Gdyby tak nie było nie mieli byśmy tylu bogatych ludzi wokół siebie i nie moglibyśmy się chwalić naszymi sportowcami. 
A marzenie, zawsze ma być tym pierwszym zachwytem, które w chwilach zwątpienia dodaje siły.....

wtorek, 19 kwietnia 2011

Rozwój wewnętrzny.... duchowość.... wolność..... tematy, które czasem strasznie brzmią i często uważane są za niemodne... okazuje się, że wcale takie bagatelne nie są. 
Każdy kto się zmaga z jakimś kryzysem, problemem prędzej czy później natrafia na dziwne poczucie bezsensu, które wielokrotnie przemienia się w poczucie bezsensu. Jak wiadomo nic się nie chce, i nie ma motywacji do działania. Brak motywacji dołuje coraz bardziej, pojawia się bezsens. To wszystko napędza błędne koło. 
Wyrwać się z błędnego koła piekielnie trudno, bo jak wiadomo zawsze znajdzie się ta dobra pomocna "dusza", która będzie mówić: nie uda Ci się....   nie warto.... daj sobie spokój dobrze Ci radzę.....
Podejrzewam, że nie są Ci obce takie stwierdzenia.
Co w takiej sytuacji zrobić?
Istnieje wiele możliwości:
- pomoc psychologa 
- pomoc coucha
- wsparcie innej osoby
- albo.....

Co lepsza firma w swoich szeregach ma trenera, który ma przede wszystkim optymalizować pracę  (do jego kompetencji nie należy leczenie prywatnch bolączek pracowników). Tam gdzie nie ma trenerów a chciało by się z jego usług skorzystać(podobnie i w przypadku psychologa), należy przygotować nie małą kwotę gotówki.  
Jest jeszcze możliwość wsparcia ze strony bliskiej osoby. Ważne, nawet bardzo ale to nie wszystko. 

W takim razie co dalej z tym faktem zrobić?
Wybrać opcję ostatnią, kryjącą się pod kropkami.....
Jaka ona jest?
Wziąć życie we własne ręce. 

Jak tego dokonać?
Już wkrótce.....

poniedziałek, 18 kwietnia 2011

Start :D

Przyszedł i czas na mnie i zacząłem blogować....
O czym będę pisał?
Tematem tego bloga będą poszukiwania związane z rozwojem wewnętrznym, wolnością i duchowością, które mam nadzieję że staną się inspiracją dla zaglądających na tego bloga.
Dlaczego taki temat?
Otóż zauważyłem, że pracując w dużych firmach, gdzie plany miesięczne do wypracowania do małych nie należą, stres jest chlebem powszednim... wypalenie i bezsens przychodzą bardzo szybko i ciężko jest się od nich  uwolnić, warto więc na ten temat coś napisać. Być może moje przemyślenia i borykania się z tym problemem staną się dla kogoś również inspiracją....

Tyle tytułem wstępu
do dzieła