poniedziałek, 30 stycznia 2012

Ea est natura hominum

Wiara jest mozaiką złożoną z wątpliwości
Nikos Kazantzakis


Codzienność ma to do siebie, że jest zazwyczaj pełna napięć i związanych z nimi wyborów. Napięcia te dotyczą zarówno prozaicznych czynności (wstanie rano z łóżka wcześniej, żeby coś zrobić z jednej strony czy spać dłużej, itp.), sytuacji związanych z jakimiś poważniejszymi wyborami zawodowymi, moralnymi i etycznymi. Wreszcie napięcia dotyczą głębszej strefy, mojego własnego "ja". Tak na dobrą sprawę - zapewne wielu się ze mną zgodzi - te wymienione  przeze mnie napięcia, są tylko pochodnymi, tych jakie  dokonują się w moim "ja". 


Wydaje mi się, że najważniejsze napięcia jakie się dokonują w "ja", odbywają się na linii rozumu i szeroko pojętej wiary. Przez to zakorzeniają się w centrum egzystencji, między rozumem i sercem. Z jednej strony stoją między sobą nauka z drugiej wiara (nie tylko religijna). O jaką wiarę mi chodzi? Oczywiście zarówno tę religijną czyli związaną z jakimś określonym przez każdą osobę systemem wierzeń i światopoglądem. Z drugiej zaś strony wiarę w to kim chcę być i to kim jestem, w siebie.


Zacznę więc od kwestii wiary w siebie. Co to znaczy wierzyć w siebie. Sprawa ta, dotyczy najgłębszych pokładów "ja" człowieka. Rozum, czyli całe wychowanie, nauka umiejętności bez wiary w siebie, nie na wiele wydaje mi się, że się zdadzą. Z drugiej zaś strony sama wiara w siebie we własne możliwości bez przygotowania wspomnianego wcześniej jest czymś naiwnym. W każdym człowieku w różnych fazach jego życia, zarówno wiara jak i serce, chcą wieść prym. Cały czas jest jakieś napięcie. Nazwałbym to napięcie, jakimś twórczym napięciem życia. Nasuwa się od razu porównanie do dwóch sił, in i jang, które z jednej strony pozostają w jakimś twórczym napięciu, a z drugiej strony się przenikają. Tylko znów rozum i wiara nie są równoważącymi się siłami, pytanie co jest ważniejsze w życiu. Tak pojęty rozum, czy tak pojęta wiara? 


Podobnie sprawa się ma jeśli idzie o religię i codzienną egzystencję. Jak te dwie rzeczywistości oddziałują na siebie. Mówiąc egzystencja myślę o wszystkim co dają mi dzisiejsze zdobycze techniki i nauki we wszystkich jej wymiarach.  Jaka jest relacja wiary do tego wszystkiego? Czy wiara religijna jest dzisiaj komuś potrzebna?


Patrząc na wiarę i rozum powstaje pytanie: co wiarę tą religijną i tą w siebie łączy z wiedzą i tym wszystkim co mam z dóbr kultury obok siebie, i z tym co mam w moim umyślę? Przez co najpełniej przejawia się twórcze napięcie życia? 


Kiedy tak myślę o tym wydaje mi się, że dzisiaj to twórcze napięcie życia przejawia się, jako wątpliwość. To ona jest jedną z podstawowych komórek budujących moje człowieczeństwo, moje "ja". Cokolwiek bym nie zrobił, cokolwiek bym nie myślał, w cokolwiek bym nie wierzył, jakkolwiek bym nie był wykształcony to prędzej czy później pojawi się jakaś wątpliwość. Ona wystawi mój rozum, moją wiarę na próbę. Jest ogniem w którym hartuje się moje "ja". Kazantzakis mówił, że wiara jest mozaiką złożoną z wątpliwości. Ja mówię, że całe nasze życie jest mozaiką związaną z wątpliwości i ich rozwiązywania... I to dzięki wątpliwości życie ma ten urok, to coś, ten zew...

1 komentarz:

  1. Dobrze napisane
    Ja powiedziałbym jednak, że nie wątpliwość jest tą komórką, a jej przezwyciężanie. Wątpliwość musi istnieć jako tło, abyśmy potrafili docenić nasze zdobycze i naszą siłę. Podobnie jak grzech istnieje po to, abyśmy zauważali dobro. Nasze postrzeganie opiera się na kontrastach. Wydaje mi się, że wątpliwość sama w sobie nie jest siłą twórczą człowieczeństwa lecz tylko impulsem do jej przezwyciężania i konstytuowania własnego ja. Pozdrawiam Artur

    OdpowiedzUsuń